wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział VII

Zakupy z Allison nie należały do udanych, w głowie miałem tylko słowa , które wypowiedziane zostały jeszcze tak niedawno przez mojego brata : ,,Amando, jak miło Cię w końcu pożegnać''. Pędziliśmy moim autem, byłem zupełnie nieobecny, zamyślony.
-Damon, uwielbiam jak szybko jeździsz, ale boję się, że niedługo Twój samochód nie będzie w stanie wyciągnąć więcej - wykrzyczała nastolatka.
Momentalnie ,,obudziłem się'' i zwolniłem samochód,ale nadal milczałem. Mój brat, on wie o wampirach, szkoli Allison, Bellę. A co z Andie ? Czy ona wie o tym wszystkim ? Zastanawiałem się, nie patrząc na to co się wokół mnie dzieje. Nawet nie wiem  kiedy zaparkowałem samochód pod rezydencją.
-Dziękuję, Damonie. Tak bardzo Ci dziękuję - szepnęła moja siostrzenica, dając mi całusa w policzek.
-Nie ma za co - odpowiedziałem uśmiechając się. Ali już dawno stałą przy progu drzwi, a ja siedziałem w bezruchu na miejscu kierowcy.
-Nie wchodzisz ? - zapytała dziewczyna.
-Nie.. wpadnę później - odpowiedziałem i z piskiem opon ruszyłem w miejsce. . miejsce moje i Amandy. Skoro odeszła, musiałem ją pożegnać, chciałem to zrobić.. czułem, że tak powinienem. Po kilkunastu minutach, siedziałem już na kamieniu przy rzece w Mystic Falls, nad którą znajduje się most.
W dłoni trzymałem białą różę, w oczach zakręciło mi się kilka samotnych łez.
-Amando, byłaś pierwszą miłością mojego życia i zawsze nią pozostaniesz. Zawsze w Tobie ceniłem Twoją upartość, dążenie do celu, odwagę i siłę. Nie mogę uwierzyć, że znowu odebrał mi Ciebie mój własny, rodzony brat.. - szepnąłem.
-Też jesteś moją pierwszą miłością... To dobrze, że cenisz we mnie to, ale zapomniałeś dodać, że jestem cholernie sprytna - usłyszałem cichy szept tuż koło mojego ucha.
Odwróciłem się i zobaczyłem Amandę, całą i zdrową , na jej twarzy malował się uśmiech. Kobieta rzuciła się w moje ramiona, a ja otuliłem ją czule i głaskałem po jej jasnych włosach. Mimowolnie z moich oczu poleciało kilka kropel wzruszenia.
-Jesteś Damon Salvatore, jesteś wampirem, nie możesz płakać - roześmiała się jasnowłosa i otarła moje łzy wierzchem swojej dłoni.
-Jak to zrobiłaś Amando ? Czy kiedykolwiek przestaniesz mnie zaskakiwać ?
- Zmieniłam bieg strzały kiedy była tuż przy moim ciele ,nie trafiła w serce też powinieneś szkolić swój refleks.
-To mój brat, tak ?
-Dokładnie, a raczej Twoja siostrzenica, ale tak wiem to Chris ją zmusił.
-Co z tym wszystkim zrobimy Amando ?
-Możemy uciec, albo walczyć. Którą opcję wybierasz ?
Przez chwilę się zawahałem, przed oczyma przeleciały mi wspólne chwilę z Allison, to, że mogę widywać Andie, choć tak bardzo mnie od siebie odpycha. Ale z kolei marzyłem o życiu bez jakichkolwiek trudności.
-Walczymy - odpowiedziałem w złowieszczym uśmiechu.
-Dobra, ale najpierw coś przekąśmy - szepnęła kobieta przygryzając wargę.
Szliśmy przez ciemny lasek, trzymając się za ręce i opowiadając sobie najśmieszniejsze historie jakie nam się przydarzyły. Nasze wampirze zmysły były silne. Wyczuliśmy grupę, dużą grupę ludzi.. w wampirzym tempie znaleźliśmy się tuż obok nich. Ciepły płomień ogniska ogrzewał ciała młodych ludzi, pili alkohol i głośno się śmieli.
-Mamy duży wybór- szepnęła Amanda.
-Kogo tu mamy, czyżby policja z Mystic Falls ?
Amanda wybuchła śmiechem, a ja w wampirzym tempie znalazłem się tuż obok przemądrzałego chłopaka.
-Nie będziesz krzyczeć, nie będziesz uciekać - wyszeptałem hipnotyzując go.
Po chwili moje kły były już zatopione w szyi mojej ofiary. Ciepła, metaliczna ciecz przepływała przez mój przełyk. Kątem oka widziałem wampirzyce, która żywi się na jakiejś nastolatce. Czułem nieopisaną radość, moje zmysły wyostrzyły się a ja coraz bardziej wysuszałem ciało chłopaka z krwi. Z trudem oderwałem się od niego, nakazałem mu o wszystkim zapomnieć i uciec. Reszta grupy, została zahipnotyzowana przez Amandę. Jasnowłosa zbliżyła się do mnie i wierzchem kciuka ,,złapała'' płynąca kroplę krwi po mojej brodzie po czym oblizała ją z kuszącym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Muszę wracać do domu, chcesz iść ze mną ?
-Nie, teraz muszę trochę się ,,poukrywać'' . Dobranoc Damonie - szepnęła i odeszła.
Nie wiem czemu, ale targało mną wiele emocji, których nie umiałem pogodzić ze sobą. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przy moim aucie i powróciłem do domu.
-Damon.
-Andie- odpowiedziałem kiwając głową.
-Możemy porozmawiać ? - szepnęła zbliżając się do mnie.
-Jasne,będę czekał u siebie - rzuciłem od niechcenia.
***
-Chciałam Ci coś wytłumaczyć, byś mnie nie zrozumiał źle Damonie.
-No to słucham - odpowiedziałem patrząc wprost przed siebie.
-Kiedy zniknąłeś, załamałam się i to bardzo.. miałam depresję. Potem urodziła się Allison, ja zaczynałam pić.. niemalże zostałam alkoholiczką, ale Chris bardzo mi pomógł.
-Czy on wie.. -złapałem haust powietrza- o nas ?
-Nie, nie wie, bynajmniej tak mi się wydaje. Nie chcę, abyśmy byli dla siebie tak bardzo obcy Damon. Przecież..
-Przecież co ? Kochamy się ? Ja Cię wciąż kocham Andie ! Po tylu latach, moje uczucie do Ciebie jest tak samo silne. A Ty mnie ?- odpowiedziałem nerwowo. Kobieta nie odpowiedziała, wstała z łóżka i podeszła do okna wpatrując się w dal .
-Odpowiedz mi - powiedziałem zgniatając w dłoni szklankę, którą trzymałem.
-Tak kocham Cię nadal, ale nie mogę być z Tobą. Mam dzieci z Chrisem, nie mogę go opuścić przecież ! Dziewczynki są do niego bardzo przywiązane.
-Tak, szczególnie Allison- wybuchłem śmiechem- Ty nawet nie wiesz jakim potworem jest Chris, Andie !
-O czym Ty mówisz ? - kobieta odpowiedziała marszcząc brwi.
Wtedy stanąłem przy wyborze, czy pokazać Andie swoje prawdziwe oblicze, czy po prostu zamilknąć. Nie chciałem już dłużej ukrywać tego kim jestem, ale nie chciałem jej narażać na niebezpieczeństwo. Tak bardzo marzyłem, żeby wszystko już wiedziała...
- O niczym, przepraszam- odpowiedziałem i przytuliłem Andie do siebie. Kobieta nie wyrywała się, wydawało mi się, że jej tego brakowało. Po chwili odsunęła się ode mnie, na jej twarzy pojawiły się rumieńce i cicho odchrząknęła. Kilka chwil później, nasze oczy spotkały się, a usta złączyły w pocałunku na który tak długo czekałem. Moje dłonie powoli błądziły pod jej lekką koszulką, wszytko było przepełnione uczuciem. Już po kilku minutach Andie oderwała się ode mnie i wybiegła z pokoju nerwowo kręcąc głową. Teraz mam pewność, że ona nadal mnie kocha - pomyślałem.
***
Po ciepłej kąpieli, która naprawdę odprężyła moje ciało udałem się do Allison. Stanąłem w progu drzwi, nie usłyszała mnie,  spoglądałem na nią z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Proszę, proszę jaka jesteś skupiona młoda damo - powiedziałem śmiejąc się.
-Damon ! Podglądasz mnie ? - zrobiła naburmuszoną minę.
-Tylko troszkę, co rysujesz ? - zagadnąłem siadając na jej łóżku.
-Nie mogę powiedzieć, to będzie niespodzianka..
-Dla ?
-Dla Ciebie, ani mi się waż podchodzić ! - zapiszczała.
W Allison było tyle blasku, światła a zarazem siły. Potrafiła być bezczelna, wroga, ale czasami zachowywała się na mniej niż 19 lat.
-Chodź, pokaże Ci coś - powiedziałem łapiąc ją za rękę i otwierając okno.
-Wujku jesteś szalony ! - wykrzyczała.
Złapałem Allison za rękę i wprowadziłem na sam szczyt dachu. Było już ciemno, gwiazdy pięknie błyszczały na ciemnym niebie.Usiedliśmy wygodnie na chłodnej powierzchni i cieszyliśmy się spokojem. W pewnej chwili Allison zobaczyła spadającą gwiazdę i uśmiechnęła się szeroko przymykając oczy.
-Damon do cholery jesteś normalny ? - usłyszeliśmy głos Chrisa, który wychodził z auta.
-My tak, ale Ty ? Nie sądzę - odpowiedziałem, a mój brat wszedł do rezydencji.
-Jestem zmęczona, pomożesz mi znowu znaleźć się w domu ?
-Oczywiście- odpowiedziałem i w tej chwili noga Allison zsunęła się z powierzchni dachu. W jej oczach zobaczyłem  łzy, strach i przerażenie. W wampirzym tempie złapałem jej dłoń i wciągnąłem bez problemu na górę.
-Jak ? - zapytała marszcząc brwi.
-Cii, mam dużo siły - odpowiedziałem obracając sytuację w żart,choć wiedziałem , że siostrzenica nie da za wygraną i będzie chciała dowiedzieć się prawdy.
*** 
Głośny grzmot obudził mnie z spokojnego snu. Leniwie otworzyłem powieki i ziewnąłem zatykając twarz dłonią. W wampirzym tempie ubrałem na siebie czarny podkoszulek, spodnie i buty sięgające za kostkę. Przechadzając się po pokoju, kątem oka spojrzałem przez okno. Na podwórku leżała zabłocona trumna, moje serce podeszło mi do gardła, a po ciele przeszedł ogromny, nieprzyjemny dreszcz. W mgnieniu oka wyszedłem z pokoju, kierując się na dół, aby uciec.. uciec do Amandy, powiedzieć jej, że brązowowłosy powrócił.
Już miałem wyjmować z kieszeni komórkę, ale ktoś przycisnął moje ciało do ściany łapiąc mnie za szyję. Zamarłem.. 
-Jak ? Potworze..
-Jestem Stefan, Stefan Salvatore.. jeszcze byś się zdziwił co potrafię zrobić - odparł z wrogością w głosie.




***
Oczami Allison
Odkąd w domu pojawił się mój wuj - Damon jest całkiem inaczej. Czuję się przy nim swobodnie, taty jak zwykle.. nie ma w domu, choć nie ubolewam nad tym szczególnie ze względu na nasze wrogie stosunki. Ostatnimi czasy czułam przerażenie i strach. Ojciec chciał kontrolować moje życie, trenował mnie, uczył strzelać z łuku. Tylko po co ? Zadawałam mu te pytania wielokrotnie, ale nie uzyskałam konkretnej odpowiedzi. Pamiętam ten dzień, ja i tata staliśmy w lesie.. przed nami stanęła piękna, młoda jasnowłosa kobieta, tata kazał mi ją zabić. Dosłownie wykrzyczał abym pozbawiła ją życia, ze strachu.. zrobiłam to. Powinnam mieć wyrzuty sumienia, bać się, ale tak w ogóle nie jest. Nie martwię się, nie boję.. Dużo czasu przebywam z Damonem, często w duchu zadawałam sobie pytania, dlaczego on tak młodo wygląda ? Tak naprawdę, nie znam jego historii, nie wiem dlaczego mój wuj przed wieloma laty zaginął, ale nie pytałam. Czuje się przy nim bezpiecznie, ufam mu. Moja siostra Bella zmieniła się, zawsze trzymała razem z moim ojcem, zawsze była poukładana i posłuszna, ale od jakiegoś czasu zmieniła się. Jest odważniejsza i wygląda na taką, która wie o wiele więcej niż powinna. Odkąd pamiętam zawsze byłam ciekawska, tego dnia też tak było. Stanęłam przed uchylonymi drzwiami gabinetu moje matki.
Na biurku leżał stos zeszytów, notesów. Podeszłam i podniosłam jeden z nich. Otworzyłam na zupełnie losowej stronie, zaczęłam czytać. Czułam jak robię się czerwona, jak moje serce przyspiesza, a złapanie oddechu staje się coraz trudniejsze. Bez namysłu wyrwałam kartkę z pamiętnika matki i podpaliłam patrząc na nią bezcelowo.
-Tyle lat w kłamstwie - szepnęłam sama do siebie.
-Kochanie... - rzekła matka cicho łkając.



Kochani, i jak ? Podoba Wam się ? Komentujcie ! Pamiętajcie, że sprawiacie mi wtedy wielką, ogromną przyjemność. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni tym rozdziałem. Wreszcie poznajecie ,,brązowowłosego'' mówcie jak wrażenia ! ♥
Chcecie więcej z perspektyw innych postaci ? Chcecie abym coś zmieniła ? Mogę Wam jedynie powiedzieć, że w kolejnym rozdziale będzie się działo ! Nie martwcie się, nie włączył mi się syndrom Plec Nie uśmiercam najlepszych postaci ! Czy w zakładce ,,Bohaterowie'' chcecie jakiś opis postaci ?
Przepraszam za błędy :C choć naprawdę staram się, aby było ich jak najmniej.
Pozdrawiam robaczki ♥
xoxo

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział VI

Poczułem pęd kół i ból w okolicy szyi. Lekko otworzyłem oczy i dłonią pomasowałem bolące miejsce. Byłem w aucie, jechałem z Amandą. Spojrzałem w drugą stronę, prowadziła samochód nerwowo ruszając dłonią. 
-Zatrzymaj wóz - wycedziłem ledwo otwierając usta.
-Nie zrobię tego. Nawet nie wyobrażasz sobie kim jest Twój brat !
Chyba w głębi siebie byłem pewien co zaraz usłyszę, ale sam przed sobą broniłem się, broniłem się przed prawdą jaką zaraz mogę usłyszeć.
-Masz urojenia Amando !
-Twój brat to pieprzony pomocnik tamtego potwora !
Moje serce zamarło, powiedziała jednak coś.. czego w zupełności się nie spodziewałem. Przed oczyma przeleciało mi kilka chwil , które miały miejsce w ostatnim czasie. Nie wiele myśląc, złapałem kierownicę samochodu i tym samym wjechaliśmy w drzewo. Przednia część samochodu była całkowicie zmiażdżona, Amanda ledwo wygramoliła się za mną z auta i krzyczała na środku jezdni:
-Co Ty  do cholery wyprawiasz ? Chcesz tam wrócić ? Żeby Cię zabił ?
Nie odpowiadałem na jej pytania, tylko szedłem, szedłem wprost przed siebie. Czułem jak w środku mnie wszystko się gotuje, jak bardzo zaczynam go nienawidzić. Był przecież moim bratem, a pomagał największemu potworowi na ziemi. Zapragnąłem jego śmierci, tak bardzo.. Byłem krok od wyłączenia moich emocji, mojego całego gniewu i przykrości , którą tłumiłem w sobie.  Ale coś mnie powstrzymywało.. Przecież tutaj miałbym się stać lepszym człowiekiem, miałem odkupić swoje winy. Ale jak miałem to zrobić, kiedy mój jedyny brat robił mi taką krzywdę. Wiem, sam wielokrotnie źle postępowałem, chociażby z Andie, ale ona mnie naprawdę kochała.A może nadal kocha ?Taka miłość nigdy nie wygasa- myślałem.
W tym momencie zobaczyłem lecącego czarnego kruka, który usiadł na mojej wyciągniętej wprost ręce. Czułem, że mogę mu ufać i zapatrzyłem się w jego czarne oczy, które przypominały dwa małe węgielki.
-To nie Andie jest Twoją drogą do odkupienia i naprawienia win Damonie. Jeszcze kilka miesięcy i dowiesz się prawdy.
Nim otrząsłem się, ptak odleciał. Za każdym razem , czułem jakby wchodził w mój umysł, jakby mówił do mnie. Czułem się jak zahipnotyzowany. Stanąłem na poboczu i wciągnąłem powietrze nosem opierając się o jedno z drzew. Poczułem krew, tak bardzo jej pragnąłem właśnie teraz. W wampirzym tempie znalazłem się tuż przy krwawiącym mężczyźnie, na którego krzyczała niemiłosiernie jakaś kobieta-przypuszczam, że to była żona. Stanąłem przed nimi i przekręciłem komicznie głowę.
-Co do cholery ? - wyszeptał ranny mężczyzna.
Nie odpowiedziałem, po prostu podszedłem i bez hipnotyzowania zacząłem się na nim żywić. Widząc to co robię, kobieta zaczęła krzyczeć, płakać i dławić się powietrzem. Przestałem na chwilę, a po mojej brodzie leciały strużki krwi.
-Kochasz go? - zapytałem.
-Bardzo, nie rób mu krzywdy proszę Cię.
-To dlaczego tak się na niego złościłaś, hym ?
-Każdy ma swoje wzloty i upadki, ale prawdziwa miłość nigdy nie wygasa.
Słowa tej kobiety, bardzo dogłębnie zatrząsnęły moim wnętrzem. Dawny Damon oszczędził by im życie, dał im swoją kartę kredytową i wysłał na wycieczkę, ale ten Damon ? Właściwie zadałem sobie pytanie, kim jestem ? Czy jestem tym kim byłem ? Spojrzałem na krwawiącą szyję mężczyzny i zapragnąłem tak bardzo poczuć znowu euforie, to jak życiodajny płyn rozpływa się w moim gardle. Poddałem się pokusie, zabiłem mężczyznę, jego ciało zostało całkowicie opróżnione z krwi, zresztą podobnie postąpiłem z jego żoną.
***
Wściekły, pełen gniewu wszedłem do rezydencji. W salonie siedziała Andie, która przeglądała album ze zdjęciami. Przysiadłem się do niej, a ona z piskiem odskoczyła. Wyraźnie się przestraszyła. Objąłem ją ramieniem i spojrzałem w jej przyciągające oczy, usłyszałem jak jej serce zaczyna przyspieszać, a oddech staje się nie równy. Kobieta ujęła moją twarz w dłonie i wyszeptała ze skruchą w głosie:
-Przepraszam nie mogę.
Moja wściekłość i gniew sięgnęły zenitu. Złapałem za stolik stojący tuż obok sofy i rzuciłem nim o ścianę. 
-Co się z Tobą dzieje Damon ?! Wróciłeś po tylu latach i myślisz, że wszytko będzie jak dawniej ? Nawet nie masz pojęcia co przeżywałam ! Nie masz do cholery pojęcia jak się czułam i jak mogłam wtedy liczyć na Chrisa. 
-A Ty nie wiesz, co ja przechodziłem ! Nawet nie wiesz kim jestem, jestem potworem .. Chciałbym być znowu.. znowu jak kiedyś. I uwierz, że nie masz pojęcia kim jest Twój mąż !
-Co masz na myśli?Powiedz,gdzie byłeś, co się działo,? 
-Nie mogę do cholery ! To jest zbyt trudne - wykrzyczałem i usiadłem  głośno łapiąc powietrze.
W tej chwili do domu wszedł Chris i Allison, która wyraźnie wydawała się być znowu zła na swojego ojca.
-Co się dzieje ?- zapytał mój brat.
Wstałem i pewnie podszedłem do niego, uśmiechnąłem się i pochylając głowę szepnąłem mu do ucha :
-Nic się nie dzieje, jest wspaniale.
Wyczułem lekki strach u mężczyzny, no tak w końcu w tym momencie stał bezradny, nie zdając sobie sprawy, że ja wiem już niemalże wszystko.. Jest wspólnikiem brązowowłosego, stąd te strzykawki, werbena i kołki w mieszkaniu. Ale już niebawem pozbędę się każdego przedmiotu, który może zagrozić mojemu życiu. Wyszedłem na taras i tam zobaczyłem Isabellę, która ochoczo zajmowała się werbeną. Nie wiele myśląc sięgnąłem po sekator i pociąłem każdy krzak w drobny mak. Nastolatka stała z otwartą buzią, tak jakby właśnie nie wiedziała co się dzieje. Z domu wyszedł Chris, który widząc cały nie porządek podbiegł do mnie i przyparł mnie do ściany. 
-Co Ty robisz ? Oszalałeś ?
Złapałem za jego rękę, którą mnie dusił i mocno ją wykręciłem w drugą stronę. Mój brat tylko pokręcił głową, a ja odszedłem z cwaniackim uśmiechem na twarzy do domu. Z góry zbiegła Allison, która wyraźnie czymś się zamartwiała. Ali była jedyną osobą w domu, do której nie żywiłem urazy. 
-Damon, pomożesz mi ? Proszę.
-Jasne, mam kogoś zabić ? - powiedziałem żartobliwie.
-Chciałabym, żebyś mnie zabrał na zakupy. Na tatę nie mogę liczyć, a mama zabrała auto i pojechała.
-Dobrze, nie ma sprawy.
Po niespełna dziesięciu minutach, byliśmy już w drodze do jednego z najdroższych sklepów w mieście.
-Damon , ale skąd wezmę tyle pieniędzy ? Nie chce , żebyś za mnie płacił. 
-Skarbie, nikt za to nie zapłaci - odpowiedziałem puszczając oko siostrzenicy.
-Ukradniemy coś ? O mój Boże ! Dlaczego to nie Ty jesteś moim ojcem ! Mój tata jest taki staroświecki, a kiedyś jak ukradłam błyszczyk z drogerii dał mi szlaban na tydzień .
-Trochę zabawy Ci nie zaszkodzi, patrząc na to jak jesteś zamęczana tym łucznictwem.
W tym momencie, po policzkach nastolatki zaczęły płynąc łzy, a uśmiech znikł. Wcisnąłem hamulec i zatrzymałem się na poboczu.
-Hej, co się dzieje Allison ?
-Ja nie mogę Ci powiedzieć, nie mogę.. ojciec by mnie zabił za to. 
-Powiedz mi co się stało, to będzie nasz sekret - nakazałem.
- Dziś kogoś zabiłam, ojciec krzyczał na mnie, że muszę to zrobić.
-Ale kto Allison ? Kogo zabiłaś , jak to zrobiłaś?
-Strzeliłam z łuku, Trafiłam w serce drewnianą strzałą i po prostu zabiłam. Była taka piękna i młoda, tata powiedział do niej ,,Amando, jak miło Cię w końcu pożegnać''.
Po policzku, popłynęła jedna samotna łza. Jeszcze niedawno widziałem jej uśmiech.. pokłóciłem się z nią, gdybym nie uciekł.. żyłaby. Z ust Ali wydobył się smutny szept:
- Co ja teraz zrobię ? Pójdę do więzienia ?
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze, nie musisz się bać- wyszeptałem hipnotyzując ją.
Nastolatka skinęła posłusznie głową i ruszyliśmy na obiecane zakupy.



I jak wrażenia ? Komentujcie i motywujcie ! A dam Wam jeszcze wiele niespodziewanych scen :)
Piszcie swoje przemyślenia, a może także prośby ? :)
Pozdrawiam ! Zapraszam na mojego nowego bloga :
www.from-now-you-must-trust-me.blogspot.com

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział V

 Czułem jak moje stopy zaczynają wnikać w podłogę, jak moje serce zaczyna przyspieszać. Czułem na sobie jej świdrujący, przeszywający całe ciało wzrok połączony z nutką tajemniczości i radości bijącej z jej promiennego uśmiechu. Miałem wrażenie jakby kobieta zaglądała mi do duszy, czytała moje myśli i skanowała moje wnętrze. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, a kłębiący się dym papierosowy sprawiał, że moje oczy zaczęły łzawić. Kobieta podeszła do mnie, pewnie z przyjemnym grymasem na twarzy.
Lekko wspięła się na palce i musnęła swymi pełnymi, zaróżowionymi ustami mój policzek.
W tej chwili poczułem zimno od kobiety, specyficzny zapach i zrozumiałem , że nie była człowiekiem, była wampirem. I oto ona, Amanda Hood, moja pierwsza utracona miłość. Odsunęła się ode mnie kilka metrów, usiadła przy jednym ze stolików i zaśmiała zakrywając usta dłonią. Szeptem zaprosiła mnie do swojego stolika, wiedziała, że to usłyszę. 
Po kilku chwilach usiadłem na ciemnym krześle, na wprost Amandy. Ręce położyłem na stole i złapałem kilka głębszych wdechów. Kobieta złapała mnie za rękę i wyszeptała :
-Tęskniłam Damonie.
Odruchowo odsunąłem dłoń i odpowiedziałem :
-Amando, czy Ty jesteś ?
-Wampirem ? Tak jestem nim, Ty też nim jesteś i to jest całkiem fajne - odpowiedziała, teatralnie przewracając oczyma.
-Cii - skarciłem kobietę.
-Damon, nikt nas nie usłyszy, tu są sami śmiertelnicy. Ale już chodźmy stąd, nim będzie za późno - odpowiedziała łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając na zewnątrz.
Po wyjściu z budynku uderzyła we mnie fala świeżego powietrza i spokoju. W Grillu panował gwar i skowyt,ciężko było mi się skupić. Złapałem Amandę w talii ,przysunąłem ją do siebie i wyszeptałem:
-Jak to się stało ? Tak długo ubolewałem nad Twoją stratą.
-Cii - wyszeptała muskając moje usta koniuszkiem palca i wyginając usta w uśmiechu.
-Powiedz mi , co miałaś na myśli mówiąc ,, nim będzie za późno" ?
-Brązowowłosy.. - wyszeptała spuszczając wzrok.
-Jego nie ma. Jest daleko stąd, jest głęboko i nikt ani nic go nie znajdzie.
- Jak to ? - odpowiedziała marszcząc brwi.
- Jesteśmy bezpieczni, nie musisz się martwić. Co się tam działo Amando ?
-Eksperymenty, ciągłe eksperymenty. Pewnego dnia zdołałam uciec, wtedy zobaczyłam Ciebie.. Ciebie z Andie - mówiła zaciskając usta w wąską linie - Kiedy wróciłam po kilku latach, poszłam do Twojego domu i dowiedziałam się, że zostałeś zaatakowany przez ,,zwierzę''. Od tamtej pory, próbowałam Cię odnaleźć.
-I odnalazłaś - odpowiedziałem przytulając kobietę do klatki piersiowej.
Kobieta odsunęła się tak, by być twarzą w twarz. Przysunęła usta do moich ust. Poczułem jak moje mięśnie zaczynają się spinać, jak moje pożądanie wzrasta. Wpiłem się w usta kobiety, szybko i namiętnie, złapałem za rękę i w wampirzym tempie przenieśliśmy się do łazienki w Grillu, oczywiście tak abyśmy zostali niezauważeni. Wziąłem Amandę na ręce, posadziłem na blacie umywalki, włożyłem ręce pod bluzkę i gładziłem delikatnie jej plecy. W tym momencie władało nami tylko pożądanie, tylko chęć jak najbliższej intymności. Tę chwilę przerwało nam nachalne dobijanie się do drzwi łazienkowych. Nadal byliśmy rozkojarzeni i niespokojni. Ja schowałem się za drzwiami, a kobieta otworzyła drzwi i wciągnęła drobną blondynkę do łazienki.Przyparła jej ciało do ściany i zahipnotyzowała:
- Nie będziesz krzyczeć ani uciekać. 
Ofiara skinęła przytakująco głową. Amanda delikatnie zsunęła apaszkę z szyi dziewczyny, wysunęła swoje kły i wbiła się w ciało ofiary. Poczułem intensywny zapach krwi, choć byłem niedaleko od nich w wampirzym tempie znalazłem się przy wampirzycy i jej ofierze, wysunąłem swoje śnieżnobiałe trójki i wgryzłem się po drugiej stronie ciała. Przez moje gardło przepływała metaliczna ciecz, czułem euforię i jak życiodajny płyn pieścił moje podniebienie. W mgnieniu oka wysuszyliśmy dziewczynę z krwi, osunęła się na ziemię, umarła. Amanda i ja wytarliśmy rękawem nasze pobrudzone brody i uśmiechnęliśmy się do siebie szyderczo. Od tamtej pory wiedziałem, że nasz duet może siać spustoszenie, a moja ciemna strona częściej będzie brać górę. Po udanej kolacji w Grillu, wróciłem do rezydencji z Amandą. Nie wiem, czy naprawdę chciałem aby kobieta zagościła u mnie, czy tamta sytuacja w łazience była tylko wyostrzeniem naszych zmysłów, czy naprawdę miałem jakieś uczucie do tej kobiety. Wiedziałem doskonale, że kocham Andie, że ze stratą Amandy pogodziłem się dawno temu, ale jednak coś jeszcze między nami iskrzyło.
***
-Idę wziąć prysznic, bądź cicho dobrze ?
-Wiem, wiem.. w końcu weszliśmy oknem - odpowiedziała chichocząc szalenie.
Udałem się do łazienki, zdjąłem ubrania, bieliznę i wszedłem pod prysznic. Ciepłe krople wody pieściły moje ciało, namydliłem się a potem dokładnie spłukałem wodą. Po wyjściu z kabiny wytarłem swoje ciało chłonnym ręcznikiem i wyszedłem z łazienki. Spojrzałem na duże, drewniane łóżko i złapałem haust powietrza. Leżała przede mną Amanda, całkiem naga z odważnym i cwanym uśmiechem na twarzy. Mimowolnie przypomniały mi się chwilę z Andie i poczułem lekkie ukłucie w sercu. Mimo, że nie byłem z żadną z tych kobiet związany, czułem się jakbym zdradzał, jakbym zdradzał Andie.
-Nie musisz mieć wyrzutów sumienia Damon - Amanda wyszeptała zaczynając mnie całować namiętnie. 
Poddałem się pokusie, pożądaniu, które było znacznie silniejsze od moich wyrzutów sumienia. Odwzajemniłem jej pocałunek, chwyciłem za  jasne włosy i odchyliłem jej głowę całując  szyję. Od tego momentu, przez całą noc toczyliśmy namiętną, impulsywną grę naszych ciał. Rankiem, do mojej sypialni wpadały promienie słońce. Światło dochodzące zza okien obudziło mnie, wstałem i w wampirzym tempie ubrałem się.
-Uciekasz już, Damonie ? - szepnęła jasnowłosa kobieta.
-Idę rozwiązać spór na dole - odpowiedziałem puszczając jej oczko.

***
- O Chris, wróciłeś. Dlaczego znowu są awantury ?
-Nie interesuj się Damon, to są nasze rodzinne sprawy, prawda Andie ?
Kobieta ku mojemu zdziwieniu skinęła głową, zabrała teczki leżące na stole i wyszła bez słowa.Do salonu weszły Allison i Bella. 
-Allison zabieraj łuk, jedziemy trenować. A Ty Bello, idź do sklepu kup nowe donice, bo ktoś wykradł nasze kwiaty.
-Kwiaty ? - wyszeptałem wyginając usta w uśmiechu, wiedząc, że to nie są zwykłe kwiaty a werbena.Chris zmieszał się moim pytaniem, był wyraźnie zaskoczony, że interesuję się tym.
-Coś nie tak ? - wycedził zaciskając zęby i marszcząc gniewnie brwi.
Jego zachowanie budziło we mnie niepokój. Był oschły, rozdrażniony. A na jakiekolwiek moje pytania reagował w sposób zupełnie inny niż powinien. Nawet mój powrót go nie ucieszył. Postanowiłem śledzić mojego brata, pobiegłem na górę po Amandę. Ta stała nad umywalką w łazience i myła twarz lodowatą wodą. Była nerwowa, spięta a jej wyraz twarzy przedstawiał jedynie strach. Pochyliłem się nad kobietą i delikatnie uniosłem jej podbródek ku górze. 
-Wszystko okay Amando ? 
-Nie, nie jest wszytko okej. Ten Chris to Twój brat ?
-Tak dlaczego pytasz ?
-Damon, musimy stąd uciekać, teraz !- wycedziła chwytając mnie znacznie mocniej niż powinna.



Oto kolejny rozdział. Poznajemy kolejną postać, podoba się wam ona ? Jak myślicie dlaczego tak zareagowała na brata Damona - Chrisa ? Czy pomiędzy Damonem a Amandą to tylko napięcie seksualne ? Chcecie więcej scen Damon x Andie ? 
Pomóżcie mi troszkę ☻
Pamiętajcie, każdy komentarz daje mi niesamowitą motywację, do pisania. Pozdrawiam,
xoxo

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział IV

W drzwiach stanęła Andie, była przygnębiona, rozgniewana a może niespokojna? Zbliżyłem się do kobiety i delikatnie pocałowałem jej lekko zaróżowiony policzek.
-Wiem kim jesteś, Damonie - szepnęła spoglądając w moje oczy.
-Słucham ? Co Ty mówisz, Andie ?
-Jesteś wampirem, wiem o tym. Każdy to wie, już po Twoim tajnym sekrecie - mówiła wyciągając zza pleców drewniany kołek.
-Andie co Ty robisz, uspokój się proszę - dukałem oddalając się od kobiety.
-Za późno, tym narzędziem zabiję Cię. Włożę Ci ten kołek prosto w Twoje serce, umrzesz, tak jak powinieneś dziewiętnaście lat temu. Nie zburzysz mojego związku z Chrisem.
Z ust wydobyłem krzyk, usiadłem na łóżku ocierając spocone czoło. Nabrałem haust powietrza i spokojnie pokręciłem głową.
-To był tylko sen..- szepnąłem do siebie, mimowolnie uśmiechając się.
Stanąłem naprzeciw lustra wiszącego na karmelowej ścianie. Zauważyłem, że nadal mam na sobie wczorajszy strój. Przybliżyłem twarz do zwierciadła i przyjrzałem się jej dokładnie.
-Od tamtej pory, nie zaszło we mnie za wiele zmian - pomyślałem w duchu.
Zdjąłem koszulkę, spodnie, bieliznę i udałem się do łazienki na kojący prysznic. Krople ciepłej, ale nie gorącej wody spływały po moim wyrzeźbionym, umięśnionym ciele. Podświadomie przypominały mi się wspólne chwile pod tym natryskiem z Andie.
**Retrospekcje
Andie była naga, po jej plecach, piersiach spływała woda pomieszana z żelem tworząc pianę. Na dłoń wycisnąłem kilka kropel szamponu i zacząłem wmasowywać we włosy Andie. Kobieta mruczała po cichu, a ja delikatnie zsuwałem ręce kierując się w dół. Masowałem jej lekko opalone plecy, gdzieniegdzie uciskając, symulując masaż. Moje dłonie wędrowały po jej ciele, ale w końcu zatrzymały się na jej jędrnych pośladkach. Z ust Andie wydobył się cichy jęk, obróciłem ją ku sobie i zacząłem namiętnie całować. Jedną ręką trzymałem ją w talii, a drugą opierałem na ścianie.
-Wiesz jak to się skończy Damon - wymruczała mi w usta.
-Wiem, tego chcę - szepnąłem wsuwając w jej rozpalone ciało intymną część ciała, część siebie. **
Przeczesałem dłonią mokre włosy i wyszedłem z pod prysznica. Wytarłem dokładnie moje wilgotne ciało miękkim ręcznikiem, a włosy zostawiłem niedosuszone. Z szafy wyjąłem bieliznę, czarną koszulę, czarne spodnie. W wampirzym tempie ubrałem ubrania i uśmiechnąłem się do siebie. Zszedłem na dół, po kuchni krzątała się Bella z Andie.
-Hej wszystkim- rzekłem machając rękoma.
-Cześć wujku - odpowiedziała nastolatka.
-Damon, czy mógłbyś pojechać dziś odebrać Allison ze szpitala ? Ja mam nagły wypadek w pracy, a Chris wyjechał służbowo.
-Nie ma sprawy - odpowiedziałem kierując się do wyjścia.
Byłem głodny,pragnąłem krwi a nie ludzkiego  posiłku, który w tym domu ostatnio skończył się niemalże spaleniem mojego podniebienia.
-A śniadanie ? - zawołała Andie.
-Zjem na mieście - odpowiedziałem.
Ubrałem buty i wyszedłem z budynku. Moją uwagę przykuły ,,kwiaty''  rosnące nieopodal tarasu. Podszedłem do nich, ująłem jeden liść w dłoń, jednak za chwilę odłożyłem bo trzymanie tej rośliny powodowało ból i pieczenie.
-Werbena- szepnąłem rozwścieczony.
Rozejrzałem się dookoła, nikogo nie było. Załadowałem kilka doniczek na tył samochodu i odjechałem. -Czyżby wiedzieli, że jestem wampirem ? Może są też inni ? Czy dziewczynki wiedzą ? 
-Bella, ona zajmuje się kwiatami - pomyślałem i impulsywnie wykręciłem samochodem w stronę domu.
Wiedziałem, że wspólna podróż z Bellą po Allison może być jedyną okazją na zdobycie jakichkolwiek informacji.
-O wujku zapomniałeś czegoś ?
-Tak Bella, Ciebie. Pomyślałem, że Allison na pewno by chciała żeby przyjechał ktoś najbliższy po nią.
-Dobrze, choć tak naprawdę wątpię, że Ali będzie chciała zobaczyć akurat mnie - westchnęła ze smutkiem nastolatka.
-Hey, przestań tak myśleć, jesteś jej siostrą.
-Ale tak bardzo się różnimy, że aż trudno w to uwierzyć.
-Uśmiech Isabello - szepnąłem podając rękę Belli, aby wstała.
Nastolatka założyła na siebie sweterek i wyszła zaraz za mną. Wsiadła do mojego wozu i włączyła radio z którego płynęła spokojna, melancholijna muzyka.
Jechałem dłużej, wolniej niż zwykle. Wiedziałem, że Isabella znacznie różni się od Allison. W aucie panowała cisza, ale musiałem ją przerwać.
-Lubisz kwiaty Bello ?
-Oj tak, uwielbiam. Najbardziej lubię pielęgnować werbenę.
Na takie słowa nigdy nie byłem przygotowany. Czy ona wiedziała ? Niemalże zamarłem.
-Werbenę ?- zapytałem udając, że nie wiem o co tak naprawdę chodzi.
-Tak, to taki rodzaj roślin.. hmm tata mi dużo o nich opowiadał. Podobno bardzo dawno temu werbena była jedynym środkiem chroniącym ludzi, przed wampirami.
- Ty bierzesz tą werbenę , żeby się chronić ? - powiedziałem żartobliwie, by nie wzbudzać podejrzeń.
-Ja ? Wujku nie jestem aż tak staroświecka - roześmiała się nastolatka.
Zatrzymałem samochód na podjeździe, na terenie szpitala. Poszliśmy po Ali, która siedziała już na holu i przywitała nas z wielkim entuzjazmem. Była taka szczęśliwa, Bella podeszła niepewnie i uściskała siostrę. Zaraz za nią poszedłem i ja przywitać młodą damę.
-Uratowałeś mnie Damonie, dziękuję Ci. Stawiam kolejkę w Grillu !
-Hey, trzymam Cię za słowo - odpowiedziałem.

Dawno nie piłem krwi, byłem w szpitalu, więc musiałem skorzystać z okazji. Włamałem się do jednego z pomieszczeń i znalazłem, wielką lodówkę w której było mnóstwo opakować z życiodajnym płynem. Łapczywie złapałem jedną, drugą.. opróżniłem je w całości. Twarz wytarłem chusteczką i skierowałem się do auta w którym czekały na mnie siostrzenice.
Dziewczyny poszły na górę świętować powrót Ali, a ja zostałem sam w salonie. Na jednej z komód, leżała walizka, którą już kiedyś widziałem. Tym razem  musiałem zobaczyć co takiego Chris trzyma w środku. Zbliżyłem się do czarnej teczki i delikatnie otworzyłem. Zawartość zupełnie niespodziewana, w środku znajdowały się strzykawki, drewniane kołki. To wszytko już kiedyś widziałem, u brązowowłosego. 
-Chris nigdy by mi tego nie zrobił- skarciłem się w duszy i zamknąłem walizkę.
Choć chwilę potem zacząłem kojarzyć fakty werbena, strzykawki, kołki. On wie, on musi wiedzieć o wampirach, a może to tylko jego wierzenia w staromodne opowieści ? Niczego nie byłem pewien, ale wiedziałem, że muszę odkryć prawdę, muszę zdobyć sojusznika, który mi pomoże.
Z góry zbiegła Allison prosząca mnie o podwózkę do Grilla, jakiegoś miejscowego baru. 
-Pamiętam Ali, stawiasz mi kolejkę w takim razie.
-Zgoda - szepnęła piszcząc z radości.
W barze panował gwar, w powietrzu unosił się zapach perfum, alkoholu i potu. Rozglądałem się wokół, ale nikogo nie poznawałem. Mimo, że Mystic Falls było, jest i będzie moim miastem, tak naprawdę nikogo już tu nie ma kogo znałem.
Został mi tylko brat- Chris i jego żona- Andie. W głębi duszy nie mogłem przełknąć myśli, że jest jego żoną.Marzyłem o tym by ją pocałować, przytulić, poczuć ją. Z zamyślenia wyrwał mnie jej głos:
-Damon, co tu robisz ?
-Pije, zapijam smutki - szepnąłem unosząc szklankę z burbonem ku górze.
-Będę musiała Ciebie i Ali odwieść do domu. Bardzo ją rozpieszczasz, jest taka młoda, czasami myślę, że na zbyt wiele jej pozwalamy z Chrisem.
-Jest dokładnie taka jaka być powinna. Robi co chce Andie, czy Ty też byś nie chciała tak ?
-Damon..- kobieta szepnęła.
-Pamiętasz te wszystkie nasze chwile ?
-Pamiętam, były niesamowite. Czasami mam dreszcze jak o nich pomyślę.
-Powtórzmy je - powiedziałem krótko i złapałem kobietę za rękę prowadząc do łazienki.
Przycisnąłem jej szczupłe ciało do ściany i delikatnie zbliżałem usta do jej ust. Czułem jak jej serce przyspiesza a oddech staje się nierówny. Andie odwróciła głowę i wybiegła z łazienki bez słowa.
Jej zachowanie bardzo mnie zabolało. Nie sądziłem, że zacznie jej to przeszkadzać, skoro już to robiła.
Wyszedłem z łazienki zły i smutny, ale wtedy pojawiła się ona.. Dziewczyna, która zaginęła dobre ponad dwadzieścia lat temu. 





Hejoo ! Oto kolejny rozdział !
Podoba się ? Bo mi tak :D Nie jestem osobą, która się chwali, ale ten blog jest moim ulubionym :)
A Wasz który jest ulubiony ?
Odysyłam na Niklausa Mikaelsona , tam znajdziecie ankietę w której wybieracie mój najlepszy blog !
Zachęcam do komentowania :)
Pozdrawiam i z góry dziękuje
xoxo.