poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział III

Do pomieszczenia wbiegła zmartwiona Andie:
-Damon, co się dzieje ?
-Nic Andie, oparzyłem się - skłamałem. Po raz pierwszy w życiu okłamałem tę kobietę. Moje przeczucie mówiło mi, że w moim nowym życiu kłamstwo będzie częstym zjawiskiem. Nawet nie wiem ilu jest takich jak ja.. Czy w Mystic Falls jestem jedyny. Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Andie, która wyszła do kuchni.Chciałem użyć mojego wampirzego tempa, ale nie mogłem. Co za ironia, z najbardziej korzystnych cech, które niósł wampiryzm nie mogłem korzystać.
-Co się stało ?- powiedziałem na wdechu.
Andie stała bez ruchu i palcem wskazywała na okno. Na parapecie siedział kruk.Wybuchłem śmiechem mówiąc :
-Nie mów mi, że boisz się ptaka.
-Damon zabierz go ! Błagam !- rzekła wychodząc.
Uśmiechnąłem się do siebie i powoli zbliżyłem do siedzącego kruka. Był duży, czarny i wyglądał jakby zwiastował coś złego. Spojrzałem w jego małe ślepka i poczułem jakby wtargnął do mojego umysłu. Zobaczyłem Allison, bójkę, ogień, krzyk i śmierć.Kiedy otworzyłem oczy, usłyszałem trzepot skrzydeł odlatującego ptaka. 
-Allison - szepnąłem do siebie, wybiegając z rezydencji. Nie wiedziałem co oznacza, to co przed chwilą miało miejsce, ale czułem, że muszę jechać i zobaczyć co się dzieję. Pedał gazu wcisnąłem do końca i jechałem jak najszybciej. To co ujrzałem na miejscu, przeraziło mnie.. Zobaczyłem dokładnie to, co przed kilkunastoma minutami. Dom , w którym była impreza palił się. Młodzież wybiegała na zewnątrz z krzykiem. Przeciskałem się pomiędzy przerażonym tłumem, w celu znalezienia Allison. Złapałem jedną z dziewcząt i powiedziałem  hipnotyzując ją:
-Gdzie jest Allison?
-Była w łazience kiedy wybuchł pożar. Nie wiem czy wyszła.
Poczułem panikę i strach, nie mogłem użyć moich zdolności, a chciałem znaleźć się jak najszybciej w palącym się domu. Stanąłem i wytężyłem słuch, w tak dużym tłumie ciężko było mi cokolwiek usłyszeć. W pewnym momencie usłyszałem odgłos kraczącego kruka, spojrzałem na miejsce z którego dochodził dźwięk. Niemożliwe ptak siedział na parapecie dziobiąc w szybę. 
-Cholera - szepnąłem w duchu.
Wbiegłem do mieszkania zasłaniając się skórzaną kurtką. Kłębki dymu wpadały do moich płuc, dusząc mnie. Ogień był intensywny i co raz bardziej rozprzestrzeniał się po powierzchni budynku. Biegłem po krętych schodach, które zaczęły się palić. Chwilę potem znalazłem drzwi, które musiałem wyważyć. Na podłodze leżała nieprzytomna Allison. Wziąłem ją w ramiona i wyskoczyłem przez okno z którego odleciał już czarny kruk. Naraziłem swoją tożsamość na niebezpieczeństwo, ale nie miałem innego wyboru. Aby ochronić siebie, Allison przed śmiercią musiałem zaryzykować. 
** Dwie godziny później**
Do szpitala wbiegł Chris, Bella i Andie. 
-Co się stało ? - zaszlochała Andie.
-W domu w którym była Allison wybuchł pożar. 
-Czy coś jej się stało ?- zapytała zmartwiona Isabella.
-Nie, zdążyłem na czas. 
-Dzięki bracie- poklepał mnie po ramieniu Chris. 
-Nie ma sprawy, ja wrócę już do domu, jeżeli mój pokój nadal jest wolny.
-Oczywiście Damon, czuj się jak u siebie - odpowiedział Chris.
Wyszedłem ze szpitala zmęczony, brudny i śmierdzący od spalenizny. Wsiadłem w auto i skierowałem się do rezydencji Salvatore. Zaparkowałem samochód na podjeździe, wszedłem do domu..Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to czarna walizka, którą ostatnio miał Chris. Podszedłem do komody na której leżała, już miałem otwierać, ale przerwał mi znajomy dźwięk. To był on-kruk, siedział na parapecie, uchyliłem lekko okno i wziąłem go na palec.
-Dziękuje - szepnąłem do ptaka, a on zatrzepotał skrzydłami i odleciał.
Nie miałem pojęcia czym jest ten kruk, jak to możliwe, że mnie ostrzegł potem też pomógł. Byłem zbyt zmęczony na rozgryzanie kolejnej zagadki. Poszedłem po prysznic i odkręciłem kurek z wodą. Ciepłe strumienie wody zmywały pot, zmęczenie, brud dzisiejszych zdarzeń. Po wyjściu z pod prysznica szczelnie owinąłem się ręcznikiem i skierowałem się do swojego pokoju. Coś mnie jednak natknęło, żeby zajrzeć do pracowni Andie. Drzwi były uchylone, ostrożnie wszedłem. Wystrój był starodawny, drewniane komody, skórzana ciemna sofa i ciężkie biurko na którym leżał notes. Podniosłem go i otworzyłem na losowej stronie, na której widniał wpis:
,, Co mam zrobić ? Chris niczego nie podejrzewa, jestem zagubiona, jestem w ciąży.. Czy po śmierci Damona warto mu mówić ?Tęsknie za Damonem, był częścią mojego życia. Kochałam go, tak bardzo chciałabym żeby żył, żeby się dowiedział prawdy." 
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi, szybko odłożyłem notes i w wampirzym tempie znalazłem się w swoim pokoju. Cały dzień nie jadłem, byłem wyczerpany i głodny. Ubrałem czarne spodnie i niebieski podkoszulek. Zbiegłem po schodach na dół. W salonie siedziała Bella, która odwróciła się i szepnęła:
-Wychodzisz gdzieś wujku ?
-Niebawem będę- odpowiedziałem wychodząc z pomieszczenia.
Dzisiejszy dzień był dla mnie trudny, nowa nadprzyrodzona rzecz pojawiła się w moim życiu. Niemal nie zginęła Allison, która należy do mojej rodziny.
Czułem jak stres dzisiejszych zdarzeń kłębi się w moim podbrzuszu. Miałem ochotę poczuć smak życiodajnego płynu, poczuć euforię. Nienawidziłem ranić ludzi, ale bywały momenty w których moja ciemna strona brała górę. Położyłem się na jezdni wyczekując na jadące auto. Po godzinie nadjechał ciemny jeep z którego wysiadł młody mężczyzna. Pomógł mi wstać z jezdni, a ja nawet nie hipnotyzując go obnażyłem kły i wgryzłem się w jego tętnicę.
Wysuszyłem jego ciało z krwi, zabiłem go. Włożyłem jego ciało do samochodu, posadziłem go za kierownicą, odpaliłem samochód, na pedale od gazu położyłem ciężką rzecz i pozwoliłem na to by samochód rozbił się na najbliższym drzewie. Wytarłem twarz, która była lekko pobrudzona krwią i odjechałem do domu. W rezydencji nadal była tylko Bella, spała na sofie w salonie. Delikatnie nakryłem ją kocem, a sam poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się wygodnie, a powoli dopadły mnie wyrzuty sumienia, układałem sobie ostatnie godziny i sam siebie zapytałem :
- Po co w zupie była werbena ?




I oto rozdział trzeci. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was :) Co prawda sprawa z werbeną nadal nie wyjaśniona, ale pojawia się nowy wątek odnośnie kruka :)
Jak myślicie, czy Damon będzie miał więcej w sobie ciemnej strony ? Czy tylko walczy sam ze sobą, aby nadal mieć nadzieję, na związek z Andie ma szansę powrócić ?
Czy w mieście jeszcze jest jakiś wampir ?
Co z Allison ? Co wydarzyło się w domu, w którym wybuchł pożar ?

CZYTASZ= KOMENTUJESZ

Pozdrawiam
xoxo.

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział II

Już po chwili wiedziałem, że muszę pojechać do domu. Muszę uspokoić moją Andie, pokazać się i na nowo sprawić by jej życie stało się szczęśliwe. Założyłem kurtkę, palcami przeczesałem włosy, z komody zabrałem kluczyki i wsiadłem do mojego auta kierując się do rezydencji Salvatore. Mimo,że nienawidziłem tego kim się stałem, moje nowe życie miało pewne zalety. Jechałem niewyobrażalnie szybko, już dawno przekroczyłem 230km/h. Nie bałem się śmierci, w wypadku samochodowym mogłem jedynie złamać sobie parę kości, które po chwili byłyby jak nowe. Dawnej Andie, taką jaką pamiętam spodobałoby się to w jaki sposób prowadzę. 
**Retrospekcje
- No , no bracie, ale masz nowe cacko.
-Zazdrościsz mi Chris ? To do Ciebie niepodobne- powiedziałem zadziornie.
-Ale do mnie podobne, zazdroszczę Ci - Andie szepnęła siadając po stronie pasażera zaciągając się papierosem.
-Chcesz żebym Cię przewiózł ? 
-Oczywiście, tylko proszę nie bądź takim nudziarzem jak Twój brat.
-Ej Andie, ja tu wciąż jestem ! Bądźcie ostrożni- szepnął całując ją w czoło.
Odjechaliśmy z piskiem opon, a dziewczyna już śmiała się jak szalona. Zacząłem się rozpędzać, Andie wychyliła głowę przez szyberdach krzycząc:
-No daje Damon, szybciej ! **
 W kilkanaście minut znalazłem się w miejscu , którego nigdy nie powinienem opuszczać. Wytężyłem słuch i usłyszałem jej nierówne, nerwowe, głośne bicie serca, Stanąłem przed drzwiami i lekko zapukałem kołatka. W progu stanęła Andie, nieco starsza z podpuchniętymi zaczerwienionymi oczyma, ale nadal równie piękna. Do oczu napłynęły jej łzy, kąciki ust zaczęły nerwowo drgać , a z ust wydobył się głośny szloch. Andie zaczęła uderzać mnie pięściami naprzemiennie krzycząc :
-Gdzie byłeś ? Dlaczego ? Co się z Tobą działo przez te dziewiętnaście lat ?
Przytuliłem Andie do klatki piersiowej i lekko masowałem ją po plecach szepcząc :
-Już dobrze, już jestem, nigdzie się nie wybieram.
Uniosłem kobietę i zaniosłem na skórzaną sofę. Andie jeszcze przez długie godziny szlochała, krzyczała, uderzała w moją klatkę piersiową pięściami. W końcu ucichła, ze zmęczenia zasnęła , a ja nakryłem ją grafitowym kocem. Przed budynkiem rozległ się krzyk dwóch nastolatek.Jedną z nich była Bella, drugiej głosu nigdy nie słyszałem. Po cichu podszedłem do drzwi i uchyliłem je nieco. Jedna z dziewczyn odepchnęła mnie i wbiegła schodami na górę.
Bella wchodząc uśmiechnęła się przepraszająco i szepnęła widząc kątem oka śpiącą matkę:
-Mama śpi ? Dzwoniła do Ciebie ? Przepraszam za siostrę. Potrafi być okropna.
-Tak. Kim jest ta buntownicza dziewczyna?
Wtedy  usłyszałem dobiegający zza moich pleców głos:
-Jestem Allison, Allison Salvatore. Okropna, zła córka i siostra- szepnęła prześmiewczo chichocząc i przewracając oczyma. 
Po chwili dodała pewna siebie:
-A Ty kim jesteś ? O Boże ! Kojarzę Cię, ze zdjęć mamy !
-Nazywam się Damon Salvatore.
-Ty żyjesz ? - szepnęła Bella otwierając szeroko oczy i zatykając usta dłonią.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo w zdanie wtrąciła mi się Alison.
-Przestań robić te niewinne oczęta. A więc moi drodzy ! Musimy opić zmartwychwstanie naszego wujka ! - powiedziała biegnąc po butelkę burbona, a po chwili dodając :
-Oczywiście Ty nie możesz Isabello ! 
Młodsza nastolatka spuściła wzrok, lekko zagryzła wargę , podniosła plecak z podłogi i udała się na górę. Allison wyjęła dwie szklanki, nalała bursztynowego płynu do każdej z nich, spojrzała na mnie i wycedziła :
-Czy Ty nie powinieneś wyglądać starzej, wujku ?
Nie spodziewałem się takiego spostrzeżenia z ust nastolatki. Głośno przełknąłem łyk alkoholu. Już miałem odpowiedzieć, ale ze snu wybudziła się Andie. Usiadła spokojnie, rozejrzała się po pokoju. Nakazała Alison udać się na górę, sama stanęła przede mną roztrzęsiona. Troskliwym głosem zapytała:
-Co się stało ? Dlaczego dopiero teraz wróciłeś ? 
Jej przemęczoną, brudną twarz od rozmazanego makijażu ująłem delikatnie w dłonie i szepnąłem czule;
-Już dobrze Andie. To długa historia, nie na dzisiaj.
Kobieta gwałtownie odskoczyła ode mnie.
Usłyszałem jak drzwi wejściowe zaskrzypiały. W progu stanął mój brat Chris. Na jego twarzy widniał spokój, powaga. Nie wyglądał na zaskoczonego faktem, iż żyje. Po chwili jednak uśmiechnął się, a ja podszedłem do niego i powiedziałem klepiąc go po ramieniu:
-Witaj bracie. Tyle lat..
-Damon , gdzieś Ty się podziewał ? Myśleliśmy, że nie żyjesz.
Z góry zbiegły dziewczynki. Bella wtuliła się w ojca, a Allison stanęła zachowując dystans do rodziców. Wyczuwałem między nimi konflikt, stres. Chcąc rozładować napięcie panujące w pokoju zagadałem:
-Co się dzieję ? Uśmiechnijcie się, wuj Damon wrócił !
-Cieszę się bardzo, że wróciłeś Damonie, o ile mogę tak do Ciebie mówić.
-Oczywiście Allison.
-A więc kontynuując, to się dzieje, że mój ojciec zabrania mi chodzić na imprezy,chociaż mam już dziewiętnaście lat !
-Alison, nie powinnaś mieszać w to Damona - pokiwał wrogo Chris w stronę córki.
-Ależ dlaczego ? Może niech się dowie, jaki jesteś popieprzony ! 
-Alison !- upomniała ją  Andie.
Nastolatka była zdenerwowana, mówiła coraz głośniej gestykulując nerwowo:
-Każe mi ćwiczyć jakieś łucznictwo ! Czy ja wyglądam na łucznika ?
-Na pewno nie- szepnęła Bella, mając nadzieję, że Allison tego nie usłyszy.
-Zamknij się aniołeczku, córunia tatunia.
Akcja coraz szybciej się rozwijała, a ja nie byłem pewien co zrobić. Nie chciałem wtrącać się w rodzinne sprawy, ale bałem się , że wybuchnę. Moje zmysły były teraz silniejsze. Lepiej słyszałem, widziałem, dostrzegałem szczegóły. W końcu z uśmiechem na twarzy zaprotestowałem.
-Hej ! Stop ! Wróciłem po dziewiętnastu latach, myślałem, że czeka na mnie jakieś przyjęcie czy cokolwiek ale nie kłótnia.
Andie nerwowo zaczęła składać koc, leżący na sofie. Chris usiadł na jednym z foteli, a Bella wyszła przed dom. Allison dalej szła w uparte, coraz bardziej się denerwując:
- A więc oznajmiam , że idę na imprezę, czy wam to się podoba czy nie. Pójdę, upije się, a ktoś po nie przyjedzie.
W salonie nastała cisza, Chris i Andie milczeli. Miałem przeczucie, że takie kłótnie często mają miejsce w tym domu. Nienawidziłem ciszy, więc ochoczo powiedziałem:
-Okay, Allison. Odwiozę Cię i przywiozę. 
Nastolatka uśmiechnęła się i pobiegła na górę szykując się na imprezę. Telefon Chrisa rozdzwonił się , niechętnie odebrał, a ja wytężyłem słuch.
-Chris musisz przyjechać. Doktorek zniknął.
-Zaraz będę.
Brat spojrzał na mnie, potem na Andie. Zabrał walizkę leżącą na jednej z komód i wyszeptał całując Andie w skroń:
-Sprawy służbowe, niedługo będę.
Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Zapomniałem, że sprawy mają się teraz inaczej. Ja i Andie nie widzieliśmy się dziewiętnaście lat. Ona wyszła za mąż, za mojego brata. Na świat wydała dwie piękne córki. Gdybym nie został zaatakowany, więziony.. Kto wie, może to ja mógłbym być na miejscu Chrisa.Może powiedziałaby mu o naszym romansie. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać w stosunku do Andie. Ja, nadal ją kochałem. Moje uczucie było tak samo mocne jak kiedyś, ale nie wiedziałem czy jej uczucie się nie zmieniło. Usłyszałem trzask zamykających się drzwi. Lekko przybliżyłem się do Andie. Czułem wielkie pożądanie, chciałem pocałować Andie. Twarz pochyliłem przed kobietę, dzieliły nas milimetry. Już miałem składać pocałunek na jej lekko malinowych ustach, ale usłyszeliśmy krzyk Allison i odskoczyłem nerwowo od kobiety. 
- Już jestem gotowa !
Na twarzy nastolatki widniał szeroki, promienny uśmiech. Ubrana była w letnie botki, sukienkę w kwiaty, a ciemne włosy spięła w kucyk. Andie uśmiechnęła się do córki i lekko ją przytuliła.
-Bądź ostrożna Allison, proszę Cię.
Wyszedłem z Allison przed dom, otworzyłem jej drzwi od samochodu. Kątem oka zobaczyłem Bellę, która siedziała na tarasie pielęgnując kwiaty. Odjechaliśmy z piskiem opon, a nastolatka zaśmiała się jak niegdyś jej matka.  Chcąc rozpocząć rozmowę zagadnąłem:
- Twoja mama też lubiła taką jazdę.
-Moja mama chyba bardzo Ciebie lubiła Damonie- Allison wypaliła. 
-Skąd ten pomysł Allison ?
Zbliżaliśmy się do miejsca, w którym odbyć się miała impreza. Zatrzymałem samochód, a dziewczyna szepnęła wychodząc z auta :
-Widziałam masę zdjęć. Jednego nie udało jej się schować. Całowała Cię policzek, a no i byliście w sypialni.
-Allison - upomniałem nastolatkę.
-Nic nie powiem tacie. Nie musisz się bać - powiedziała odwracając się i puszczając mi oczko.
Po kilkunastu minutach, tym razem spokojnej jazdy wróciłem do rezydencji. Wszedłem po cichu do domu. Bella przeglądała coś w salonie,  ja udałem się do kuchni gdzie gotowała Andie.
-Pięknie pachnie.
Kobieta odwróciła się z uśmiechem i wyszeptała tuląc się do mnie:
-Musisz mi wszystko opowiedzieć. A teraz spróbuj Twojej ulubionej zupy.
Andie zanurzyła łyżkę w naczyniu, wyjęła ją napełnioną zupą i podała do ust. Po chwili uśmiech z mojej twarzy zniknął, poczułem palący płyn w moich ustach. Ból przypominał mi ten, którego doświadczałem kiedy byłem uwięziony w piwnicy brązowowłosego. Bez chwili wahania pobiegłem do łazienki wypluwając ciecz, która raniła mi podniebienie. Wytarłem twarz, zamyślając się.




I oto kolejny rozdział ! Jak wrażenia ? :)
Komentujcie !

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział I

Wiosna 2014 r.
Po niespełna dziewiętnastu latach postanowiłem powrócić do mojego miasta. Uciekłem od tyrana, który mnie przemienił w najgorszą kreaturę świata. Wielokrotnie zagubiłem się na ścieżce jaką prowadzi nadprzyrodzone życie. Moją jedyną drogą do odkupienia jest Andie i trzymanie mojej nowej tożsamości w sekrecie. 

**Retrospekcje, lato 1995 r.
Obudził mnie ból palącej skóry i złowieszczy śmiech mężczyzny. 
-Wstawaj nowo narodzony !- krzyknął nieznajomy mi mężczyzna kopiąc mnie w brzuch i wylewając na moją twarz palącą ciecz.
-Co u diabła chcesz odemnie ? Kim jesteś ? Gdzie mnie wywiozłeś ?- zadawałem pytania, na które nie dostałem odpowiedzi. 
Leżałem przemęczony i obolały na zimnej podłodze. Uchyliłem lekko powieki,rozejrzałem się do okoła. Puste ściany, na nadgarstkach i kostkach założone miałem kajdanki, które ograniczały moje ruchy. Po kilkunastu minutach mojego nawoływania o pomoc,, duże stalowe drzwi uchyliły się. W nich pojawił się brązowo włosy mężczyzna z krwawiącą kobietą.**

Mistic  Falss nie zmieniło się,  nadal były te same sklepy do których chodziłem z Andie, te same budynki. Każdy centymetr tego miasta przesiąknięty był wspomnieniami o mojej kochanej.Most na którym doszło do największej klęski mojego życia też pozostał niezmienny. Przez dziewiętnaście lat próbowałem pozbyć się bestii, która mnie przemieniła, ale nigdy nie myślałem co zrobię kiedy powrócę, zobaczę Andie,kiedy stanę przed drzwiami domu. Jedyne czego pragnąłem to objąć moją kruchą Andie, poczuć tamten zapach jej słodkich perfum pomieszanych z moją wodą kolońską i nigdy nie wypuszczać jej z ramion. Ostatni raz widziałem kobietę na moim pogrzebie.

**Retrospekcje, lato 2005 r.
Ukradkiem udało  mi się wydostać z piwnicy, w której zamykał mnie brązowowłosy. Pierwszy raz od dziesięciu lat byłem sam na zewnątrz. Pierwszym miejscem, do którego chciałem się udać było moje miasto. Kiedy byłem na miejscu, ujrzałem ogromną ilość osób na cmentarzu w czarnych strojach. Wszyscy płakali, widziałem ich ogromny, niekończący się smutek. Kątem oka ujrzałem mojego brata Chrisa i Andie. Kobieta była wychudzona, niezmiernie blada, pod rękę trzymała się Chrisa, który był już jej mężem. Nigdy nie znaleziono mojego ciała, ale po tak długim okresie uznano, że umarłem. Nad moim pomnikiem stały dwie dziewczynki sypiące czarną ziemię na niego. Wytężyłem słuch, wtedy usłyszałem głośny szloch,zobaczyłem jak Andie upad na kolana, zakrywając zapłakaną twarz **

Długo biłem się z myślami. Andie pewnie już o mnie zapomniała, wiedzie szczęśliwe życie z moim bratem- myślałem. Tak bardzo chciałem, by była szczęśliwa,ale musiała poznać prawdę. Prawdę o tym, że żyje, że nie umarłem. Musiałem chronić swojej tajemnicy, Andie nie mogła dowiedzieć się kim jestem. Musiałem strzec ją przed tym by nie stała się tym kim ja jestem. Moje człowieczeństwo zmieniło się, to co przeszedłem przez te dziewiętnaście lat odbiło się na mojej duszy. Ale nigdy się nie zmieniło to, jak bardzo kocham Andie. Chwiejnym krokiem wszedłem na ceglane schody domu. Ostrożnie zapukałem, ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyła mi nastolatka.
-Słucham ? - stanęła nie pewnie w drzwiach.
-Czy to dom Chrisa Salvatore ?
-Tak, to mój tata. Kim pan jest ?
-Czy mogłabyś zawołać rodziców ? - zapytałem z lekkim uśmiechem.
-Nie ma rodziców. 
- Dobrze. W takim razie poczekam na nich. Mogę wejść ?
-Tak, zapraszam.- odpowiedziała zapraszając gestem ręki.
Minąłem próg drzwi, zapach domu był taki sam. Pomieszane zapachy perfum, alkoholu, gotującego się obiadu. Na drewnianych komodach były zdjęcia pooprawiane w ramki. Chwyciłem jedną z nich, na zdjęciu była Andie, ubrana w obcisłe szorty, które nosiła często latem 1995 r. i  t-shirt. Na jej twarzy był promienny szczery uśmiech. Pamiętam, że to ja robiłem to zdjęcie, jako jedyne z nielicznych udało mi się zrobić takie jakie odpowiadałoby Andie. Odłożyłem delikatnie ramkę w to samo miejsce, odwróciłem się i zagadałem do nastolatki.
-Jesteś córką Andie i Chrisa ?
-Tak- kiwnęła nastolatka głową.
-Jak masz na imię ?
-Isabella, ale mówią na mnie Bella- powiedziała uśmiechając się.
-Piękne imię Bello- szepnąłem.
Nastolatka nie wiedziała kim jestem, nie chciałem jej mówić dopóki Chris bądź Andie nie wrócą do domu. Czekałem jeszcze kilkadziesiąt minut, ale nie zanosiło się na to, by wrócili. Bella była spięta i przestraszona, więc postanowiłem opuścić dom. Wstałem powoli i podszedłem do nastolatki.
-Bello, ja już będę się zbierał. Zapisze Ci swój numer, podaj go mamie proszę- powiedziałem podając kartkę z numerem kontaktowym.
Nastolatka wzięła kawałek papieru i schowała do tylnej  kieszeni spodni. 
-Miło było Cię poznać. Mam nadzieję, że do zobaczenia- szepnąłem wychodząc.
Opuszczając zalesione podwórko obejrzałem się przez ramię, upajałem się widokiem domu. Tak dawno nie byłem tutaj, a jednak wszystko było na swoim miejscu. Chciałem zapamiętać ten widok, w razie gdyby musiałby być ponownie moim ostatnim. Choć brązowowłosą bestię ukryłem głęboko, bałem się , że się uwolni i ponownie odbierze mi wolność, szczęście.
Wsiadłem w auto i jechałem krętą drogą, w poszukiwaniu hotelu.Nie daleko od niegdyś mojego domu znalazłem hotel. Wyjąłem swój mały bagaż z bagażnika i wszedłem do budynku. W recepcji była młoda kobieta, która obdarzyła mnie szczerym uśmiechem. Poczułem mały głód. Podszedłem do blatu mówiąc, a równocześnie hipnotyzując :
-Rozetniesz sobie nadgarstek nad szklanką i poczekasz dopóki się nie napełni. Pełną szklankę przyniesiesz mi do pokoju 312, który mi wynajęłaś. Ranę tłumaczyć będziesz jako wypadek przy pracy. Zapomnisz kto Ci kazał to powiedzieć.
Kobieta skinęła głową,  a ja udałem się po nowoczesnych schodach do mojego apartamentu. Wziąłem szybki prysznic, owinąłem się ręcznikiem. Do drzwi zapukała recepcjonistka z szklanką karminowej cieczy, podała mi ją i odeszła bez słowa. Usiadłem na skórzanej, kremowej sofie z szklanką życiodajnego płynu w dłoni powoli zaczynając go sączyć. 
-Jestem wampirem ! Niech to diabli wezmą ! - szepnąłem kopiąc szklany stoliczek, który znajdował się przy sofie. 
Ubrałem czarne spodnie, ciemny podkoszulek z wielkim krukiem i wyjąłem dzwoniący telefon z mojej skórzanej kurtki.
-Halo ? -usłyszałem miękki, pieszczotliwy głos Andie. Poczułem falę gorąca na moim sercu, przyjemne dreszcze.Oczom ukazały się dawne chwile z moją ukochaną.

**Retrospekcje zima 1994 r. 
Właśnie wychodziłem ze sklepu spożywczego. Nie lubiłem zimy, chłodny wiatr ze śniegiem wiał w moją twarz. Ręce zajęte miałem torbami z zakupami, nagle rozdzwonił się mój telefon. Odłożyłem zakupy na zaśnieżoną ziemię, z bocznej kieszeni zimowej kurtki wyjąłem go. Na wyświetlaczu widniał napis Andie. Z uśmiechem na twarzy odebrałem :
-Andie, witaj !
-Damonie kiedy będziesz ?
-Jak ładnie poprosisz mogę być nawet za 10 minut- zaśmiałem się łobuzersko.
-Kochany, proszę przyjedź. Czeka na nas gorąca czekolada, błogi spokój,cisza i ciepło bijące z palącego się drewna w kominku- powiedziała zachęcająco.
-Nie mógłbym z tego zrezygnować. Zaraz będę.
-Kocham Cię Damon. Czekam- szepnęła.**

Łamiącym głosem wypowiedziałem:
-Andie..
Mijały sekundy a głos kobiety nie odpowiadał. Wsłuchiwałem się w ciszę wydobywającą się z telefonu. Spokój przerwał płacz kobiety.
-Damon to Ty ? To nie możliwe. Halo ? - załkała, a ja wcisnąłem czerwony przycisk komórki.



wtorek, 11 marca 2014

Prolog

Lato 1995 r.
Promienie słońca wpadające ukradkiem do mojej sypialni obudziły mnie.Lekko otworzyłem powieki,przekręciłem cichutko głowę by ujrzeć piękną, śpiącą Andie.Opuszkami palców musnąłem jej zaróżowiony policzek odgarniając kosmyk jasnych włosów.Kobieta otworzyła oczy i lekko zachrypniętym głosem powiedziała :
-Witaj Damonie.
-Hej kochanie. Zrobić Ci śniadanie ?- odpowiedziałem całując ją w policzek.
-Może za minutę lub dziesięć - odpowiedziała skradając mi pocałunek.
Wsunąłem ręce pod plecy leżącej Andie i przekręciłem ją tak, że znajdowała się na mnie. Kobieta wpatrywała się w mnie swoimi pięknymi oczami i delikatnie dotykała mojej klatki piersiowej.

Po chwili przysunęła swoje usta do moich i łapczywie mnie pocałowała wplatając swoje palce w moje krucze włosy. Przerwała pocałunek wypowiadając najpiękniejsze słowa:
-Kocham Cię Damonie Salvatore.
Złapałem towarzyszkę szybko tak, że zapiszczała i zniosłem na dół do przestronnej kuchni sadzając na blacie.
-Jajecznica ? Naleśniki ? - zapytałem unosząc w zabawny sposób brwi.
-Oczywiście , że naleśniki ! Z truskawkami i bitą śmietaną - odpowiedziała zeskakując z blatu.
-Już się robi- rzekłem puszczając oko.
Ja zająłem się przygotowywaniem śniadania a Andie podeszła do mnie obejmując mnie od tyłu. Czułem jej słodkie perfumy pomieszane z moją wodą kolońską. Mój goły tors gładziła spokojnie wierzchem dłoni. 
-Mhm, dobrze mi z Tobą kochany- mruknęła mi do ucha wspinając się na palce.
-Mi z Tobą też Andie, idź się ubrać kochana.
-Lubię Twoją koszulę- szepnęła.
A ja szybko odwróciłem się brudząc kobietę bitą śmietaną na czubku nosa.
-Już uciekam- zapiszczała biegnąc boso po marmurowej podłodze.
Kiedy Andie przebierała się ja rozłożyłem na okrągłym stoliku biały obrus, do pustego wazonu włożyłem różę, które rosły w dużym ogrodzie i nakryłem do stołu.
-Jestem gotowa- krzyknęła schodząc po schodach. - Jest pięknie, dziękuje Ci Damonie - dopowiedziała zbliżając się do mnie.
Odsunąłem krzesło i gestem ręki nakazałem kobiecie  usiąść . Miłe śniadanie, stoicki spokój, miłość unoszącą się w powietrzu przerwać musiała rzeczywistość.
-Andie kiedy powiesz Chrisowi o nas ? - zacząłem  niepewnie.
-Damon.. Nie wiem to go załamie. Znienawidzi nas. Jesteś jego młodszym  bratem, a ja narzeczoną-odpowiedziała uraniając łzę.
-Już dobrze przybliżyłem się do towarzyszki i scałowałem kropelkę słonej cieczy.
Po śniadaniu wzięliśmy wspólny, długi prysznic i przez kilka godzin łobuzowaliśmy w sypialni.
-Czas wyjść na powietrze Damon - szepnęła wciskając się w granatowe ciemne szorty.
Andie uwielbiała przyrodę, naturę, a przede wszystkim robić zdjęcia. Leniwie wyszedłem z łóżka. Założyłem ciemne spodnie, buty , t- shirt i skórzaną czarną kurtkę. Po kilkudziesięciu minutach szybkiej jazdy moim motocyklem znaleźliśmy się na moście w Mistic Falls.
-No dalej kochany, pokaż ten swój seksowny uśmiech !- śmiała się pstrykając co chwilę zdjęcia. 
W jednej chwili Andie upuściła aparat, na twarzy pojawił się strach, przerażenie. Ostatni nasz wspólny dialog jaki pamiętam brzmiał:
-Skarbie co się stało ? Dobrze się czujesz ?
-Damon coś.. coś jest za Tobą ! - dukała wskazując palcem.
Odwróciłem się i zobaczyłem bestię obnażającą kły, które zaraz znalazły się w mojej tętnicy.
-Zostaw go !- krzyczała zapłakana dziewczyna bezradnie wymachując rękoma.
-Andie uciekaj ! 
-Muszę Ci pomóc ! Co mam zrobić ?- łkała łapiąc się za głowę.
Ostatkiem sił wypowiedziałem:
-Andie uciekaj ! Pamiętaj zawsze będę Cię kochał.
Dalej jak przez mgłę widziałem moją kochaną wsiadającą na motocykl i odjeżdżającą z piskiem opon. W lato 1995 r. wszystko uległo zmianie, moje życie zmieniło się o 180°.